Wieczerza, bijatyka i oglądanie gwiazd.
Posiłek znowu odbywał się w zamku. Uparty Protazy nie słuchał rozkazów Sędziego. Tą kolację jedliśmy w grobowej ciszy. Szlachta była cicho jak ta mysz kościelna. Tylko jadła i piła. Nawet Asesor i Rejent co zwykle przy bankiecie kłócili się teraz mieli głowy spuszczone. Siedziałem obok Telimeny, lecz ona była do mnie obrócona bokiem, próbowała zagadać Hrabię. Hrabia jednak nie słuchał Telimeny, był coś strasznie posępny (Jak wracałem z "świątyni dumania" to miałem wrażenie że go widziałem. Może obserwował moje poczynania wobec Telimeny?) Przysiadł się do Zosi i zaczął ją zabawiać. Telimena zwróciła się do mnie i próbowała mnie zaczepić. Lecz ja też ją olewałem. Posępnie wpatrywałem się w talerz. Strasznie ta kobieta natrętna! Suknię ma za głęboko wciętą, kto to widział tak chodzić?!?! Kiedy podniosłem głowę i zobaczyłem twarz Telimeny przestraszyłem się. Policzki różem umazane, koło ust piegi, dwóch zębów nie ma, zmarszczki na czole, skroni, a ile zmarszczek pod brodą! Miłość z mego serca ulotniła się natychmiastowo. Zimnym i przebiegłym wzrokiem obserwowałem wdzięki Telimeny. Me uszy zaczęły słuchać rozmowy Zosi z Hrabią. Śmiali się, mówili o jakimś spotkaniu w ogrodzie, podeptanych grzędach. Czułem wtedy wielką zazdrość. Było tak cicho, tak posępnie jakby to nie szlachta ucztowała. Powietrze dało się nożem kroić. Wojski chciał zagaić rozmowę. Powziął się prosić młodzież by bawiła się jak za dawnych lat. Pocieszał myśliwych, że zdarza się chybić. Na koniec rzekł: "Wspomnijcie też starego Wojskiego przestrogę, nigdy jeden drugiemu nie zachodzić w drogę, nigdy we dwóch nie strzelać do jednej zwierzyny." Gdy Wojski mówił słowo "zwierzyny" w tym samym czasie Asesor powiedział "dziewczyny". Na to wszyscy buchnęli śmiechem, młodzież biła brawo, powtarzano ostatnie słowo i przeinaczano je. Wojski ucieszony z tego, że choć przez przypadek rozweselił gości, począł rozmyślać jak podzielić upolowanego wcześniej niedźwiedzia. Sędzia rzekł, że Robakowi da mięso z schwytanej zwierzyny, ale skóry już mu nie odstąpi. Poprosił Podkomorzego, żeby to on skórę misia sprawiedliwie rozdzielił. Podkomorzy zmarszczył brwi i zaczął pocierać czoło. Na sali rozległ się szum. Podkomorzy stwierdził, że to nie łatwa sprawa skórę zwierzęcia sprawiedliwie rozdać. Każdy myśliwy się zasłużył dla sprawy. Postanowił, że ciało niedźwiedzia da tym którzy byli najbliżej jego pazurów, czyli Hrabi i mi. Powiedział, że ja jako młodszy i krewny gospodarza odstąpię na rzecz Hrabi, by ten mógł komnatę strzelecka pięknie przyozdobić. Po tych słowach Hrabia zasępił się i rzekł, ze jego domek jest zbyt mały na taki wielki podarunek, i przyjmie skórę, ale wraz z zamkiem. Podkomorzy wiedząc na co się zanosi pochwalił Hrabię, że dba o interesy nawet przy posiłku i zaczął wywodzić się na ten temat. Wtem do sali wsunęła się ciemna postać. Po wzroście i zarysie sylwetki rozpoznałem, że to Gerwazy. Gerwazy nie przywitawszy się, nie zdjąwszy czapki z głowy podszedł do wielkiego zegara w kącie komnaty i zaczął go nakręcać. Nie wszyscy go zauważyli, tak byli pochłonięci dyskusją. Zwrócili dopiero na niego uwagę gdy rozległ się nieprzyjemny dla uszu zgrzyt. Wzdrygnął się Podkomorzy i powiedział do Gerwazego by odłożył na później swą pracę. Gerwazy go jednak nie posłuchał i jeszcze mocniej szarpną za wagę zegara. Rozległ się dźwięk starego, zepsutego ptaka zegarowego. Młodzież zaczęła śmiać się donośnie, a Podkomorzy wyjąkał parę obraźliwych słów skierowanych do Gerwazego. Gerwazy nie został dłużny i także obraził Podkomorzego. Nie spodobało się to obrażonemu przez Klucznika i hukną: "Za drzwi z nim!". Po tym Gerwazy zaczął winić Hrabiego, że jada z wrogiem. Wtedy rozpoczęła się prawdziwa awantura. Hrabia z Gerwazym zaczęli wojować, ale widząc, że mają szans na wygraną poczęli wycofywać się osłaniając się przewróconą ławką. Wtem Gerwazy ujrzał Wojskiego. Siedział on cicho na uboczu i bawił się nożem. Gerwazy poczuł niebezpieczeństwo. Czyżby Wojski umiał rzucać nożami? Rozbójnicy wiedząc, że przegrali szybko wyszli z zamku. W tym samym momencie nóż Wojskiego wbił się niedaleko głowy Hrabi. Gerwazy z Hrabią uciekli. Oczywiście nie opisałem całego przebiegu bijatyki bo bym was chyba zanudził na śmierć. Choć tak naprawdę chyba nie umiem jej opisać. To był istny harmider!!! Mężczyźni bili się wzajemnie, kobiety mdlały, talerze i miski z hukiem rozbijały się o podłogę. Po pewnym czasie jak się wszyscy uspokoili, wyszliśmy na pole by zaczerpnąć świeżego powietrza. Było ono jednak ciepłe i gęste. Zanosiło się na burzę. Było pięknie widać gwiazdy. Wojski zaczął snuć o nich opowieści. Były one niesamowite. Gdy skończył goście i domownicy rozeszli się do swoich pokoi. Po tym wielce intensywnym dniu szybko oddałem się w objęcia Morfeusza.
Tadeusz Soplica
Komentarze
Prześlij komentarz