Przyjazd i pierwszy dzień w Soplicowie
Nareszcie przybyłem do domu! Po skończonych naukach w stolicy, w Wilnie, wróciłem do Soplicowa. Wnętrze dworku nic a nic się nie zmieniło! Wszystkie te same meble, przyrządy, portret Kościuszki na ścianie, nawet stary zegar kurantowy. Oczywiście zegar jest już tak stary że praktycznie cały czas trzeba go od początku nakręcać, ale nadal wybija on piękną melodie "Mazurka Dąbrowskiego". Pobiegłem zajrzeć do swojego dawnego pokoju. Otwieram drzwi, a tu nie mała niespodzianka. Panował w nim istny bajzel! Na fortepianie bezwładnie porozrzucane nuty i książki, po podłodze szlajają się pończoszki, sukienki. Czyżby pod moją nieobecność zamieszkała tu jakaś kobieta?! I wtedy ją ujrzałem. Stała sobie w ogródku i w samej bieliźnie karmiła ptactwo. Nagle wbiegła do pokoju (w oknie była deska, która prowadziła do ogrodu). Gdy mnie ujrzała stojącego w drzwiach przeraziła się i uciekła przez okno na pole. Chyba się zakochałem... gdy ujrzałem ją me serce podskoczyło do góry i zaczęło promieniować uczuciem do pięknej niewiasty. No ale wyszedłem by znaleźć i przywitać się z domownikami.
Tadeusz Soplica
Komentarze
Prześlij komentarz