Polowanie na niedzwiedzia
Domownicy i goście udali się na obiad. Przy obiedzie było ciszej niż zwykle. Nikt nie rozmawiał chociaż gospodarze namawiali. Tak w milczeniu przemijał czas przy stole aż do sali wpadł niespodziewany gość! Był to mężczyzna który krzyczał, że NIEDŹWIEDŹ wyszedł z matecznika i przemierza puszczę. Wszyscy bez słowa uznali, że trzeba zwierza ścigać i go upolować. Sędzia wysłał za wieś chłopa by ogłosił polowanie i znalazł ochotników na obławę. Kto miał się zjawić temu odjąłby pięć dni pańszczyzny. Podkomorzy kazał przygotować najlepsze psy. Każdy zaczął krzyczeć co musi przygotować i co mają im przynieść. Sędzia polecił, żeby na następny dzień z rana przygotować mszę święta w kaplicy leśnej za myśliwych. Kiedy grupa umilkła Wojski, uznany za wodza wyprawy, wstał i zarządził: "Jutro, pół do piątej, przy leśnej kaplicy stawią się bracia strzelcy, wiara obławnicy". Gdy skończył, wstał od stołu i razem z gajowym udali się przygotować plan łowów. Obiad został przerwany, tak byliśmy podekscytowani kolejnym dniem. Poszliśmy wcześnie spać, a żeby jutro wstać wypoczętym i zwartym do polowania.
Po obudzeniu się byłem trochę nieprzytomny i nie wiedziałem co się dzieje. Leżałem sobie błogo na posłaniu, gdy nagle w oknie ujrzałem piękna twarz kobiety. Mówiła ona coś. Krzyczała, że zaspałem, żebym wstawał bo to czas na polowanie. I wtedy sobie przypomniałem. Przecież są łowy!!! Szybko wstałem i krzyknąłem, że dobrze mi tak, żem głupi! We dworze było cicho i pusto. Jak makiem zasiał. W stajni znalazłem osiodłanego konia, wskoczyłem na niego i wyszyłem ku karczmą we wsi gdzie mieli zebrać się obławnicy. Litewskie puszcze są niesamowite! Ogromne i nieodkryte. Są to miejsca gdzie królują zwierzęta i rośliny. Gdy dotarłem na miejsce polowanie już się zaczęło. Wojski wraz z obławą wyruszył na poszukiwania niedźwiedzia. W puszczy było cicho, jak makiem zasiał. Niedźwiedzia niebyło ani słychać, ani widać. Wojski ukląkł przy ziemi i zaczął nasłuchiwać. Po chwili powiedział półgłosem: "Jest! Jest!" W tym momencie psy rozpoczęły ujadać z oddali. Myśliwi pobiegli za dźwiękiem psów jak poparzeni. Bliżej celu słyszalne były jęki konających psów. Co to był za misiek! Wielki, łbem potrząsał, takiego jeszcze nigdy nie widziałem! Choć był zakaz strzelania do zwierza bez rozkazu, obławnicy wystrzelili. Jednak nie trafili dobrze, i misiu zawył z bólu. Rozwścieczone zwierzę obróciło się i zaczęło biec w moim kierunku. Akurat obok mnie stał Hrabia, a na naszą dwójkę przypadł jeden oszczep. (Wcześniej próbowaliśmy go trafić ze dwururki, lecz spudłowaliśmy.) Zaczęliśmy wyrywać go sobie gdyż każdy z nas chciał niedźwiedzia poskromić. Gdy miś był już kilkanaście centymetrów przed nami, gdy myślałem że to już koniec, wypaliło kilka pocisków. Wtedy potwór padł. Myśliwi umilkli. Wojski wyciągną za pasa róg myśliwski i rozpoczął grę na nim. To było coś nieziemskiego! Róg wydawał dźwięki czyste i harmonijne. Tej wspaniałej gry nie da się opisać słowami, to trzeba samemu usłyszeć. Gdy Wojski skończył grać, Asesor z Rejentem zaczęli się kłócić kto zabił niedźwiadka, lecz tu wkroczył Gerwazy i zapowiedział, że zrobi on śledztwo. Wziął nóż i rozciął głowę zwierza, wydobył kulkę i po kolei przykładał ją do rur broni Asesora i Rejenta. Niestety do żadnej z broni nie pasowała. Gerwazy powiedział, że taki nabój to tylko z Horeszkowej broni, lecz to nie on wystrzelił. W ostatniej chwili podbiegł do niego ksiądz Robak, wyrwał mu strzelbę i wystrzelił. To on zabił niedźwiedzia. Reszta myśliwych niezadowolona, że chybiła wróciła do Soplicowa. Nigdzie nie było widać Robaka. Tak zakończyło się polowanie na niedźwiedzia.
Tadeusz Soplica
Szkoda miśka :(
OdpowiedzUsuń